Andrzej Tokarski Andrzej Tokarski
3184
BLOG

„Państwo w Państwie” - manipulacja ze sprawą Ewy Tylman w tle

Andrzej Tokarski Andrzej Tokarski Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 11




       Znany Państwu program Polsatu „Państwo w Państwie” w rzadko spotykany sposób łączy dwie sprzeczności: Jest dobry i potrzebny – i zły. Odsłania prawdę o mrocznej części naszej rzeczywistości – i jednocześnie zasłania. Wskazuje sprawców – i skrywa sprawców. Pokażę to na przykładzie ostatniego odcinka:


Rzecz dotyczy młodego człowieka, który został na parkingu pod okiem kamer pobity ze skutkiem śmiertelnym przez młodego byczka. Do pobicia już leżącego dołączyło się jeszcze kilku kolegów tego, który uderzył pierwszy. Całe zdarzenie zostało nagrane i dołączone do akt sprawy.


Dalej działo się to co w polskim wymiarze sprawiedliwości zdarza się często: policja, prokuratura, sąd – czyli wszystkie instancje powołane i opłacane z publicznych pieniędzy podatników sprawiały wrażenie dotkniętych ciężką niemocą intelektualną. Wbrew oczywistym dowodom czyniły wszystko, by sprawę rozwodnić, przeciągnąć, zagmatwać, a winnemu/winnym pomóc uniknąć odpowiedzialności. Nie będę tu opisywał szczegółów – są one dostępne w tv i na stronach Polsatu.


Sprawa zostałaby najpewniej ukręcona, gdyby nie postawa rodziny ofiary – prowadząca również do zaproszenia do rozwikłania sprawy – wobec przewlekłej niemożności organów Państwa - przywołanego w tytule programu interwencyjnego. Skutek tego działania, połączony ze zmianą władzy i następującym po owym fakcie przywołaniu części wymiaru sprawiedliwości, w tym głównie prokuratury do rzeczywistości, dał oczekiwany efekt. Śledztwo został wznowione, ponownie przyjrzano się materiałowi dowodowemu, poddano analizie postępowanie, czy też raczej zespół zaniechań prokuratury, również policji. Zaczyna się mówić o odpowiedzialności karnej nie tylko wszystkich sprawców bezpośrednich, ale również odpowiedzialności dyscyplinarnej funkcjonariuszy organów Państwa winnych zaniechań i niedopełnienia obowiązków służbowych. Pojawił się też wątek postawienia odpowiedzialnym prokuratorom, sędziom i policjantom zarzutów KARNYCH. Okazuje się, że można.


W beczce miodu jest jednak niejedna łyżka dziegciu. Prowadzący program redaktor Przemysław Talkowski, któremu niewątpliwie chwała za uruchomienie tego bardzo ważnego i potrzebnego programu, też sprawia wrażenie cierpiącego na jakąś wybiórczą niemoc poznawczą. Z jednej strony w kolejnych programach pozwala na niekończące się , a z reguły nie wnoszące niczego istotnego do sprawy wywody sędziów w rodzaju sędziego Żurka, czy dającego się zapamiętać wyłącznie doborem palety subtelnych pasteli ubioru oraz wysmakowaną gestykulacją wypielęgnowanych dłoni – sędziego Mitery. Lub na przykład niezłomnego niczym skała w obronie interesów i dobrego imienia swojej korporacji prokuratora Jacka Skały.


Albo adwokatów skupionych zazwyczaj na swoiście pojmowanej etyce adwokackiej. Swoiście znaczy tyle, co polegającej na mówieniu o kolegach i ich wyczynach dobrze – albo wcale. Ci mówią w programie i mówią – gęby się nie zamykają.


Druga strona – i tu dochodzimy do części dotyczącej manipulacji – czyli rodziny poszkodowanych, bardziej dociekliwi (zwykle byli, czyli po służbie) policjanci, detektywi, a przede wszystkim zasługująca na najwyższy szacunek za ogrom pracy i zaangażowania senator Lidia Staroń – mają bardzo ograniczoną możliwość wypowiedzi, często prowadzący przerywa im w pół słowa, nie pozwalając dokończyć nie tylko myśli, ale nawet zdania. Przerywa i przekazuje głos Żurkowi, Miterze, Skale, lub komuś podobnemu, kto plecie, plecie....


Tak też było w ostatnim programie. Wystarczyło, by senator Lidia Staroń dotknęła sedna sprawy, wskazując na powiązanie rodzinne inicjatora i głównego sprawcy śmiertelnego pobicia – poprzez podanie informacji, że jest on synem funkcjonariusza służby więziennej, a cała sekwencja błędów i zaniedbań organów Państwa nie wynika w związku z tym z nieudolności – lecz jest celowym urzędniczym działaniem o charakterze przestępczym służącym ochronie rodziny kolegi. Wystarczyło o tym wspomnieć, by redaktor o chłopięcym wdzięku, nadpobudliwie, jak to ma w zwyczaju, wymachując rękami – natychmiast odebrał głos i zmienił temat. Zamiast grzecznie, choćby z uwagi na wcześniej przywołany dorobek, zamknąć dziób i pozwolić Pani Senator swobodnie się wypowiedzieć w tym prawdopodobnie najistotniejszym wątku. I pociągnąć go dalej.




Nic z tych rzeczy. Co jest ukryte, musi pozostać ukryte.




Dziś (3.01.2017) rusza proces o zabójstwo Ewy Tylman. Oskarżonym jest chłopak, który towarzyszył ofierze w ostatnią listopadową noc. Szczegóły sprawy są w mediach nie będę ich tu opisywał. Rzecz w czym innym.


Otóż szczególna moją uwagę w tej sprawie zwróciła nadgorliwość służb wszelakich zaraz po zaginięciu dziewczyny. Wiele osób ginie wciągu roku, ale niezmiernie rzadko (wcale?) zdarza się takie wzmożenie.


Dowody winy oskarżonego – nawet poza tym, że nie miał żadnego motywu do zbrodni - są wątłe – zwraca uwagę kilka faktów.


Ciało musiało zostać przeciągnięte około 80metrów po trawie. Nie ma śladu ciągnięcia, a trawa nie była wtedy zamarznięta. Nie zgadza się czas przeciągania.


Chłopak jest cherlawej budowy ciała. Zachęcam każdego kto ma możliwość, niech sobie przygotuje duży worek, napełni go piaskiem do ok 60kg - i przeciągnie go - bez linki, w pozycji pochylonej - 80m w pięć minut. W stanie ciężkiego upicia.


Jednak szczególną uwagę zwraca co innego. Cały teren był objęty monitoringiem. Cały z wyłączeniem miejsca zaginięcia. Czy to jest przypadek? Czy może warto zainteresować się tymi, którzy WIEDZIELI, że to miejsce jest niewidoczne dla kamer?



Może trzeba rozważyć inny, wiążący się z opisanym w pierwszej części tego tekstu, wątek i motyw.


W dwu wariantach:


Pierwsza wersja: Ofiara zwróciła wcześniej czyjąś uwagę, została wytypowana jako łatwy cel albo do gwałtu, albo do porwania. Zwróciła uwagę kogoś o dużych możliwościach. I szerokich kontaktach. Ten ktoś znał (miał takie informacje) miejsce gdzie można dokonać porwania i śledząc czekał. Wykorzystał (wykorzystała wynajęta ekipa) okazję gdy podpita para padła na ławkę, chłopak zapewne na chwilę zasnął (mówi się w takich razach o urwanym filmie). Dziewczyna została wciągnięta do samochodu i wywieziona. Zginęła znacznie później, gdy zrobił się dym na całą Polskę, może na Europę. Ciało został podrzucone do wody i w odpowiednim czasie – po wypłukaniu śladów – znalezione.


Druga wersja jest podobna, jednak nie zakłada rozmyślnego zaplanowanego działania. Przejeżdżający pojazd z kimś z grupy uprzywilejowanej, może grupą, może podochoconymi, korzystając z zaobserwowanej sytuacji i spontanicznie nadarzającej się okazji, zwinął nieprzytomną dziewczynę z zamiarem przestępczym – może seksualnym, może handlowym, może jednym i drugim. Na drugi dzień, korzystając z kontaktów i możliwości, przystąpił do zacierania śladów. Stąd ostentacyjne wzmożenie służb, stąd specyficzne przesłuchiwanie (wymuszanie zeznań?) podejrzanego przez policję, nakłanianie do rezygnacji z adwokata etc.


Czyżby ZNOWU chronili kogoś swojego? Może warto zadać to pytanie. I – korzystając z okazji, że nowa władza (prosimy ostrzej z kastą, ministrze Ziobro – ale dobre i to) zabrała się za wymiar sprawiedliwości, a więc niemożliwe stało się możliwe - wnikliwie poszukać odpowiedzi. Jako bardzo cenną uważam transmisję procesu w mediach. Nie ma lepszej rzeczy dla wymiaru sprawiedliwości jak uważne patrzenie mu na ręce. Suweren patrzy, Suweren zapamięta.


Nie pozwolić, by to, co ukryte - jak dawniej zostało ukryte.


jako zodiakalny Bliźniak posiadam dwie, albo więcej twarzy, czy może osobowości. Na potrzeby tego miejsca jestem zwolennikiem poszanowania prawdy w życiu publicznym, zachowania podmiotowości tak państwa, jak i jego obywateli każdego z osobna

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura